W poniedziałek wybraliśmy się trzyosobowym składem do Moka by zbadać prawdziwość trzech mitów.
Mit 1. Przy 4 lawinowej da się chodzić.
Mit 2. Przy 4 lawinowej nie wolno chodzić.
Mit 3. W górach nie ma kaca.
W drodze do Moka spotykamy zaledwie kilka osób z czego tylko jeden miał sprzęt zimowy ze sobą. Pytamy się dwóch gości jak wygląda szlak na Szpiglas albo na Wrota i z rozbrajającym śmiechem zapytali czy żartujemy. Podbudowani tą informacją od razu po zostawieniu w pokoju zbędnych tobołów wyruszamy na szlak by obalić pierwszy mit. Plan zakładał obejście Morskiego Oka dookoła albo przejście przez lasek przy schronisku do podnóży Siedmiu Granatów. Brądząc w śniegu po jaja, a kto nie miał jaj to czasami nawet po brodę 😀 dochodzimy do odbicia w las na małe wzniesienie. Wejście na jakiekolwiek nachylenie odbiegające od poziomu wyglądało tak, że czekanami łapaliśmy się gałęzi drzew, podciągaliśmy się, łapaliśmy się czekanem konarów i po krótkiej walce rzucaliśmy kvrwami na prawo i lewo. Jak drzewa były daleko od siebie włączaliśmy napęd na cztery i po ok godzinie zdobyliśmy wzniesienie które nie jest nawet zaznaczone na mapie. Uzupełniamy kalorie leżąc na śniegu i wsłuchujemy się w odgłosy natury… skąd tyle ptaków i wiewiórek o tej porze roku??? Kiedy już się zregenerowaliśmy postanawiamy iść dalej i jakież było nasze zdziwienie gdy schodząc z pagóra wyszliśmy zaledwie kilkadziesiąt metrów dalej przy Morskim Oku, a myśleliśmy, że jesteśmy po drugiej stronie. Jednak kompas w lesie i na pustyni jest niezbędny. Siadamy przy kapliczce MB od Szczęśliwych Powrotów i zgodnie ustalamy, że mit został obalony. Przy 4 lawinowej nie da się chodzić.
Właściwie to wykluczałoby dalszy sens sprawdzania naszych mitów bo sensu pobytu w schronie doszukiwaliśmy się już wcześniej ale skoro już jesteśmy to zawalczmy i spróbujmy sprawdzić mit numer 2. By mieć jakiekolwiek szanse na powodzenie testu wypożyczamy ze schronu rakiety śnieżne. TYLKO TRZY NA CAŁE SCHRONISKO – DO TEGO JEDNA ZEPSUTA! Muszę przyznać, że pierwszy raz to ustrojstwo miałem na nogach i zachorowałem na punkcie rakiet, po prostu pierwszy zakup na kolejną zimę. Rano wychodzimy ze schronu w stronę Szpiglasowej Przełęczy, w rakietach idzie się super. Pojedynczo pokonujemy źle wyglądające żleby i słyszymy jeszcze ze schronu jak posądzają nas o jakieś zaburzenia na umyśle. Nie zważając na nikogo dochodzimy do tego miejsca gdzie trzeba podciąć Mnichową Płaśń i brak drzew w połączeniu z puchem po jakim idziemy napawają nas delikatnym dreszczykiem, na domiar złego pogoda zaczyna się psuć i znowu zaczyna sypać to białe. Cofamy się kilkanaście metrów i między drzewami robimy Base Camp i zapewniamy żubrom katharsis. Pada decyzja o wycofie, chyba właściwa. Idziemy do schronu, dowiadujemy się, że TOPR już nas spisał na straty i byli przygotowani żeby nas szukać. Miałem wrażenie jakbyśmy ich rozczarowali… Walimy w MOKU kolejne browce, pada grzaniec, przejaśnia się, wybiegamy z przedsionka jak naćpani i po paru minutach ubrani meldujemy, że idziemy na Czarny Staw pod Rysami. Przed nami dwie grupy zaliczyły wycof więc wcale nie było takie hop siup:D Postanawiamy iść między drzewami wzdłuż potoku i Siklawę pokonujemy od prawej strony idąc dalej w odsłoniętym terenie. W rakietach to jest jednak całkiem inne łażenie. Podchodzimy prawie pod skałki i skacze nam ciśnienie bo widzimy jak z Pośredniego Mięgusza schodzi mała lawinka. Czad! Będąc pod stawem widzimy kolejną lawinkę już bliżej bo z Czarnego. Zdobywamy Czarny Staw pod Rysami, robimy byle jakie foty komórkami i postanawiamy szybko się ewakuować na dół zanim zejdzie coś naprawdę dużego. Gdy zaczynamy schodzić dosłownie kilkadziesiąt metrów od nas leci kolejna lawinka z Kazalnicy na tą pustą przestrzeń którą akurat mamy zejść. Kurde, nie dobrze. Przyspieszamy i pokonując Morskie Oko biegiem wracamy do schronu. Mit drugi obalony. Mimo zakazu wyjścia w góry, znaków ostrzegawczych i lin odgradzających schronisko od jakiegokolwiek szlaku… głupki mogą iść sprawdzić ile w rzeczywistości jest warte ich ubezpieczenie. VENI VIDI VICI… Czarny Staw hehe. Mit 2 obalony.
Mit 3. Co tu dużo pisać, każdy się domyśla jak wyglądają długie noce w schronie. Trzy dni picia, 2,5 l wódki, browarów ok 20, grzaniec, wódka kupowana od Pani Zosi o 23… po wcześniejszym wtargnięciu do pokoju… ZTGM pełną gębą i niestety kac pełną głową. Ciężko było zejść do Łysej Polany, a później czas dziwnie powoli leciał akurat wtedy gdy nigdzie nie było nic do picia. Mit 3 zdecydowanie obalony, hasło, że w górach nie ma kaca to chwyt marketingowy górali!
Żubr w Tatrach… nie pobili sie?? 🙂
Drodzy pogromcy. Czy możecie sprawdzić dla nas mit: w klapkach i z reklamówką w łapie nie da się przejść Orlej? Gratulujemy kolejnej udanej wyprawy 😉