Pierwotnie plan był by uderzać w sobotę, jednak słabe prognozy sprawiły ,że umówiłem się ze Stanem na jakąś wycieczkę. Dołączył do nas Łukasz i tak o 4 wyruszamy PKSem do Poronina ,gdzie odbiera nas Staszek. Dzień wcześniej mieliśmy „burzę mózgów” gdzie się wybierzemy. Ostatecznie w autobusie pada decyzja Jaworowy ,Mały Jaworowy i dalej granią.
W Smokowcu jesteśmy po 7 i łapiemy pierwsza kolejkę na Hrebienok. Pogoda idealna, słoneczko i trochę chmurek. Po drodze zakładam jeden PS(Piwne Stanowisko) Za mostkiem odbijamy na skrót by omijając schron podejść pod ścinane Jaworowego. Po 3 minutach wylatuje za nami filanc. Łukasz załatwia sprawę tak że jeszcze dostajemy rade jak dalej iść.
Zauważamy, że szybko kończy nam się woda i jest jakość duszno, po krótkim popasie podchodzimy po małych kamieniach do wylotu Siwego Żlebu. Samo podejście nie jest żadną filozofią ,a widoczki na Lodowy i Pośrednia Grań robią wrażenie. Warto też wspomnieć o Ostrym Szczycie ,który już nad stawem prezentował się .. ostro ,a teraz widać dobrze skąd ta nazwa.
Po wejściu na grań mamy 3 minuty do wierzchołka, gdzie jest zielona tabliczka(puchy brak). Mamy 12 godzinę i podziwiamy widoki. Dalszy plan to przejście poniżej grani na Mały Jaworowy w okolicach którego zginał tragicznie Klimek Bachleda, a już za kilka dni będzie 100 rocznica tego tragicznego wydarzenia.
Ten odcinek drogi mogę śmiało polecić ,każdemu kogo nie darzę sympatią. Takiej kruszyny w nie przyjemnym terenie nie widziałem nigdy wcześniej. Po przejściu trawersem żlebu Rozdziela, wchodzimy w taki teren ,gdzie każda skała zostaje w rękach. Było to nie przyjemne i stresujące. Na pewno nie pomyliliśmy drogi bo wszystko zgadzało się z opisem. Po dostaniu się w łatwiejszy teren i kolejnych 20 minutach wchodzimy na wierzchołek Małego Jaworowego Szczytu. Tutaj szybkie foty i po stracie czasu ,którą zanotowaliśmy przy przejściu ze jednego szczytu na drugi odpuszczamy plan robienia dalej grani. Łatwą drogą dochodzimy na Zawracik Rówienkowy.
Tutaj na deser wszelka możliwa kruszyna, od ziemi ,drobnych kamyków po „małe telewizory”. Chwilami jak na nartach po prostu zjeżdżamy z tym gównem na dół.
Wreszcie jest szlak i po 10 minutach schronisko Zbójnicka Chata, gdzie szybkie browary i kofola(a miała być cola hehe). Do Hrebionoka dochodzimy spokojnie bo mamy bilety na kolejkę również w dół. Po drodze zlikwidowany PS a w oczekiwaniu na kolejkę degustujemy znowu. Stachu podrzuca nas na dworzec i tak o 20:10 wyjeżdżamy do Krakowa.
Wycieczka bardzo fajna, widoki przednia ,jednak kruchość terenu masakryczna.
Dzięki dla chłopaków za wypad i Stachowi za prezent
Większość fotek autorstwa Łukasza
Pamiętam jak dziś jak szukaliśmy tego pieprzonego żlebu spadającego z Jaworowego w totalnej mgle 😛
hej
Gdzie znaleźliście opis Jaworowego Muru?
Chciałbym przejść całą grań ale nic nie mogę znaleźć.
Pozdrawiam