W ciągu tygodniowego pobytu na Teneryfie bez nastawienia na łażenie po górach, a co za tym idzie bez odpowiednich butów udało się zrobić (zdobyć to złe słowo) coś godnego odnotowania.
Całe Kanary to po prostu wystające ponad wodę wulkany więc ziemia jest zupełnie inna niż w naszych górach, bardziej chropowata, pyli się przy każdym kroku, sporo jaskiń, a wąwozy nie wyglądają tak łagodnie jak nasze doliny polodowcowe U-kształtne tylko stromo , czasami pionowo opadają tworząc nieraz kilometrowe wąwozy. Cały krajobraz jest bardzo surowy i jeżeli już występuje jakaś roślinność na danym obszarze to na ogół są to kaktusy.
Na początku pobytu wchodzimy w japonkach na pobliski szczyt Sendero Montana Chayofita 115 m n.p.m.
O wiele ciekawsza góra została zdobyta przedostatniego dnia w stylu „Gdzie się da wjechać tam trza”. I tym sposobem w ciągu półtorej godziny pokonaliśmy 3555 m przewyższenia 😉
Najpierw wsiedliśmy w autobus który kursował przy prawie samej plaży, dowiózł nas pod stację kolejki w Parque Nacional del Teide i po 8 minutach w wagoniku wysiadaliśmy z górnej stacji.
Na szczycie +4’C więc raczej chłodno jak na nasze ubrania. Szybkie zdjęcia, na sam szczyt niestety nie udało nam się zdobyć pozwolenie bo limit w tym czasie był już wyczerpany ale widoki i tak zapierały dech w piersiach, pogoda dopisała idealnie i doliczyłem się 5 wysp widzianych spod szczytu.
Problemem dla nas był fakt, że z naszej części wyspy do Teide kursował jeden autobus dziennie, wyjazd przed 10 i wracał ok 16 więc turystów przy kolejce już trochę było a klasyczne zdobywanie góry nie wchodziło w grę. Autobus dojeżdżał na wysokość 2200 m n.p.m. więc do pokonania było jeszcze ok 1500 metrów w pionie po kamiennej pustyni. Już żeby zobaczyć jak wyglądają tutejsze góry musieliśmy sporo biegać i to dosłownie, żeby zdążyć na ostatni autobus.
Szlak na Teide jest opisywany jako dla wprawnych, w ich trzystopniowej skali trudności jest pośredni, mieliśmy okazję pokonać go jedynie w dół ale z tego co widziałem to trudności nie powinien sprawiać żadnych, pomijając długość trasy i pustynie. Szlaki nie są malowane lecz co kilkaset metrów jest mała tabliczka z numerem szlaku więc zboczyć jest łatwo, a kary podobno spore. Utrudnieniem na pewno był fakt, że nie mieliśmy żadnej mapy i korzystaliśmy jedynie z tych widzianych na szczycie i na jednej przełęczy.
Pierwsza część trasy przypominająca bardziej nachyloną dolinę Złomisk w Tatach Słowackich przebiegła nam wulgarnie i sprawnie bo musieliśmy się rozgrzać przy niskich temperaturach w partiach szczytowych, kierowaliśmy się drogą/szlakiem nr 10, a następnie 9. Tak jak pisałem wcześniej na szczyt nie weszliśmy, patrzyłem jak jest szansa przyatakowania z zachodu , a nie normalną drogą ale filance cały czas patrolują rejon i zwracają uwagę każdemu kto schodzi ze szlaku.
Po ok. godzinie byliśmy na rozdrożu gdzie mogliśmy iść dalej na Pico Viejo (3134 m n.p.m.) lecz obawialiśmy się i słusznie, że wtedy spóźnimy się na autobus. Droga jest kusząca by tam wrócić bo jest opisana jako EXTREMA. Schodzimy/zbiegamy jednak grzecznie drogą numer 28 w stronę naszego przystanku pokonując przy okazji niesamowitą żółtą pustynię na wysokości ponad 3000 m n.p.m. później gdzieś gubimy szlak i po skalnych rumowiskach najpierw grzbietem później trawersowaliśmy wąwozy i przy którymś wzniesieniu udało nam się zobaczyć ścieżkę. Jak tylko teren znów pozwolił zaczynamy bieg, niemieccy turyści nas podopingowali jak ich mijaliśmy:) później przebiegamy jeszcze szybciej obok Los Rogues, podobno jednego z najpiękniejszych miejsc w tej części parku. Na przystanku z rozklejonymi butami i obolałymi stopami meldujemy się kilkanaście minut przed przyjazdem autobusu.
Na pewno super by było gdyby w przyszłości, nawet odleglejszej udało się tutaj jeszcze wrócić z nastawieniem na łaziorkę w okolicach Teide bo jest co zdobywać. Minusem jest na pewno jedno schronisko na cały park i zakaz rozkładania namiotów co przy powierzchni 13,5 tys ha jest sporym utrudnieniem oraz brak dobrych map. Gdzieś podobno można znaleźć mapy tego rejonu ale trzeba o nie pytać w dobrych sklepach, na wyspie te co są dostępne mają albo niekonkretne szlaki (połowa nie zaznaczona, albo po prostu obrys parku i pokazane linie jak mniej więcej biegną szlaki.
Sporo do zdobycia:) Na koniec zdjęcia i filmy.
dobre fotki, wesołe, ale fakt że teneryfa jest pełna ciekawych widoków zwłaszcza z parku narodowego Teide
Świetne zdjęcia! Miejsce zdecydowanie godne polecenia. Też właśnie pracuję nad wpisem o Teide na swoim blogu.
Mamy już zezwolenie na wejście na Teide. Czy wyjeżdżając autobusem z Costa Adeje o 9.15 a autobus powrotny jest o 15.40 ze stacji kolejki, mamy szansę obrócić na wulkan i z powrotem? Pozwolenie mamy na 11-13.
Jeżeli będziecie zjeżdżali kolejką to tak, zejście na piechotę raczej nie wchodzi w grę.
Kolejką, kolejką.